piątek, 27 grudnia 2019

The First Power (Pierwsza potęga) 1990



Horrorów i thrillerów o seryjnych mordercach jest mnóstwo, są one bardziej lub mniej udane, a niektóre zaliczają się do klasyków kina. Film Pierwsza potęga, na pewno się wśród nich nie znajdzie, ale ma on swoje atuty, które przy bardziej solidnym wykonaniu zapewniłyby mu miejsce pomiędzy najlepszymi.

Głównym bohaterem jest osiągający niebywałe rezultaty policjant, Russell Logan (kompletnie niepasujący do tej roli Lou Diamond Phillips), który na początku filmu powstrzymuje seryjnego mordercę, Patricka Channinga (świetny Jeff Kober). Morduje on ludzi wycinając im pentagramy na brzuchu. Loganowi udaje się go złapać dzięki pomocy Tess Seaton (ładna, ale nijaka aktorsko Tracy Griffith), która jest jasnowidzem. Przestrzega ona Logana, aby Channing nie dostał kary śmierci. Po wykonaniu wyroku widz dowiaduje się dlaczego morderca nie miał umierać: otóż otrzymał on od Szatana pierwszą potęgę - umiejętność odradzania się. Od tego momentu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.



Film jest tak naprawdę zlepkiem scen świetnych i tragicznych. Momentami ociera się o komedię lub nawet kicz. Scena, w której Channing wyrywa wiatrak z sufitu i naciera na Logana niczym Lionel Cosgrove z kosiarką na hordę zombie (Martwica mózgu), jest po prostu rewelacyjnie idiotyczna. Tak samo jak scena walki z bezdomną. Niestety w tym miszmaszu nie zawsze wszystko styka jak powinno. Bohaterowie podejmują głupie decyzje, występuje mnóstwo klisz, a zakończenie jest niezbyt satysfakcjonujące.

Aktorsko film jest raczej średni. Jedyną osobą dobrze dobraną jest Kober grający Channinga. Dość dobrze gra też Mykelti Williamson, jako partner Logana. Na uwagę zasługują zdjęcia, które stoją na wysokim poziomie i muzyka, która jest bardzo mroczna i idealnie pasuje do fabuły filmu. Jeśli chodzi o reżyserię, widać, że Robert Resnikoff nie miał jeszcze doświadczenia, ale można było dostrzec spore pokłady talentu. Niestety nie nakręcił on już nigdy żadnego filmu.



Podsumowując, film jest ciekawy, nie nudziłem się ani przez chwilę, ma bardzo dobrego złoczyńcę i bohatera, którego ma się w głębokim poważaniu. Jest kilka świetnych scen, a screeny z filmu wyjęte z kontekstu mogą być wręcz powalające.

Ocena 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Born of Fire 1987

Film staje się dziełem kultowym (chodzi o angielskie znaczenie "cult movie"), jeśli początkowo przechodzi bez echa, natomiast po...