piątek, 27 grudnia 2019

Just Before Dawn (Tuż przed świtem) 1981



Czym jest slasher wie każdy fan horroru. Mi osobiście kojarzy się z mnóstwem efektów gore, nagością i sadystycznymi śmierciami nastolatków. Slasher ma też swoje podgatunki. Jednym z głównych jest backwoods slasher, którego akcja dzieje się w jakiejś zapomnianej części lasu, gdzie grupka nastolatków przyjeżdża pod namioty. Just Before Dawn jest typowym przykładem właśnie takiego slashera.

Zacznę od plusów. Film jest zrobiony profesjonalnie, nie jest to typowa tania produkcja, jakich było wiele w latach 80. Aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie i nie świeci tandetą. Audiowizualnie prezentuje się bardzo dobrze (jak na tamte lata). Najlepiej wypadają dźwięki, zwłaszcza odgłosy lasu nocą.



Tu niestety koniec plusów. Slasher powinien pójść jedną z dwóch dróg: strach albo gore. Just Before Dawn nie ma ani jednego, ani drugiego. Jeśli chodzi o klimat, to wszystkie składowe, które są obecne (las nocą, odgłosy, cmentarz w lesie, itd.) nie dają niestety obrazu całości. Coś jakby nie zaiskrzyło i zabrakło elementów straszących. Ponadto mordercy, którzy są sednem każdego slashera, są tu strasznie nieciekawi. Bliźniacy, którym odbiło. Jeden się chichra jak idiota, drugi nawet nie ma cechy wyróżniającej.



Jeśli chodzi o gore - nie istnieje. Krwi praktycznie nie ma. W scenach śmierci jest zero kreatywności, co dokłada tylko nijakości do filmu. Jedyna śmierć, która mogłaby być uznana za nowatorską jest niestety kretyńska SPOILER (kobieta wkłada wielkiemu facetowi rękę do buzi i trzyma, aż ten się udusi, może ściska mu coś tam jeszcze, nie wiadomo).

Szkoda mi tego filmu, bo potencjał był. Zwłaszcza zmarnowano tu profesjonalną realizację. Nic dziwnego, że reżyser, Jeff Lieberman, nie zrobił żadnego filmu przez kolejne siedem lat.

4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Born of Fire 1987

Film staje się dziełem kultowym (chodzi o angielskie znaczenie "cult movie"), jeśli początkowo przechodzi bez echa, natomiast po...